Hej wszystkim!
Żeby blog tworzył pozory uporządkowanego, zacznę od podstaw, czyli krótko o tym, czemu chcę promować aktywność fizyczną 😉 oraz cała reszta postu będzie poświęcona w miarę ogólnemu zagadnieniu aktywności fizycznej – w czym w zasadzie ona się może objawiać oraz jakie nieść korzyści, bo to może nie być zbyt oczywiste dla wszystkich, a warto wiedzieć (żeby nie było, że wykonujemy ćwiczenia, nie wiedząc tak naprawdę po co 😉 ).
Krótko – są dwa, trzy główne powody, oprócz rzecz jasna tego, że mnie to po prostu ciekawi 😉 Jeden: obracanie się wśród wiedzy/nowinek na temat zdrowia – im więcej wiem o zdrowiu, tym lepiej/łatwiej o nie mogę zadbać 😛
Drugi powód wynika z otaczania się wśród ludzi, którzy albo o to zdrowie dbają, albo chcą je poprawić – metoda na czerpanie motywacji od jednych oraz wzbudzanie jej u drugich (czyli uczciwy układ ‘give and take’) zwłaszcza poprzez stanowienie przykładu samym sobą – dla mnie to kolejna motywacja, aby dbać o siebie i ‘trzymać poziom’ 😉 , bo ciężko, aby ktoś słuchał np. otyłego dietetyka 😉 ).
Czemu więc ważna jest ta aktywność fizyczna?
Właśnie – tu zaczyna się esencja mojego bloga 🙂 Czemu? Bo jest to klucz do dobrego stanu zdrowia. Serio! Niby wszyscy wiemy, że najmniej kosztowna, nieinwazyjna oraz po prostu najlepsza jest profilaktyka, ale i tak mało osób ją stosuje. Rosną natomiast nasze oczekiwania w stosunku do służby medycznej, typu: „popsuło mi się serce, nie wiem jak to się stało, z resztą mnie to nie obchodzi – Wasza robota – naprawcie to migiem, bo MUSZĘ na jutro oddać projekt”.
Ponadto dość powszechne stało się myślenie, że to jest normalna kolej rzeczy i ‘tak musi być’, gdy kręgosłup boli, serce słabe, “nogi już nie te” itp.
Czyżby była to jedynie przypadłość osób starszych? A co z coraz częstszymi przypadkami dzieci z mocno skrzywionymi kręgosłupami, cierpiącymi na astmę, cukrzycę, z chorobami układu krążenia (pojawiającymi się nawet zawałami serca), czy z młodzieżą szkolną ze zwyrodnieniami kolan (np. chondromalacją, stanami reumatycznymi itd.)?
Warto sobie w końcu uświadomić, że wiele chorób na jakie obecnie cierpimy wynika właśnie z zaniedbania na tle aktywności fizycznej (tak jak te powyższe). Już Hipokrates mówił, że ‘chodzenie jest dla człowieka najlepszym lekarstwem’ i jak się okazuje, miał rację. Bowiem nawet to ‘durne chodzenie’ (jakby się zdawało), czy gimnastyka, joga, pływanie, jogging, rowerek, ćwiczenia domowe, gry zespołowe, praca w ogródku, prace domowe, siłownia, klasy aerobiku, taniec i wiele, wiele innych aktywności fizycznych podejmowanych nawet rekreacyjnie niosą ze sobą bardzo podobne korzyści dla naszego organizmu, takie jak chociażby:
– poprawienie układu krążenia (obniżanie się ciśnienia tętniczego, wzmacnianie i poprawa efektywności pracy serca – skutecznie zmniejsza się przez to ryzyko zawału)
– spadek poziomu cholesterolu LDL (tzw. ‘złego’) we krwi
– szybsza regeneracja organizmu po codziennych aktywnościach (typu wchodzenie po schodach, torby z zakupami, przewijanie malucha, tłuczenie kotletów, rozwieszanie prania, bieg za uciekającym autobusem 😉 itd.) – bo jak organizm musi się nauczyć radzić sobie z wysiłkiem podczas bardziej wymagających zadań, to te ‘lżejsze’ przestają być problemem
– rozluźnienie napięcia mięśniowego (zwłaszcza barków, szyi, pleców – np. po pracy czy siedzeniu przed kompem)
– szybsze zasypianie i głębszy sen (znowu – wiąże się to z potrzebą bardziej efektywnej regeneracji, więc jak organizm naprawdę potrzebuje odpocząć, to nie pozwoli ci się przewracać w łóżku ‘z boku na bok’ przez godzinę, dwie 😉 )
– łagodzenie oraz eliminowanie bólu kręgosłupa ! (np. podczas chodzenia, jogi itp. aktywują się mięśnie pleców zwane ‘stabilizatorami kręgosłupa’, które korygują ułożenie poszczególnych kręgów i przez to, że stają się coraz mocniejsze to np. zapobiegają ‘wyskoczeniu dysku’ podczas raptownego skłonu tułowia)
– poprawienie kondycji i sprawności fizycznej (przez co możemy np. towarzyszyć znajomym podczas gry w gry zespołowe, robić wypady wspólne górskie, skutecznie uciec ‘łepkom w ciemnej uliczce’ itp. – a nie tłumaczyć się, że „nie, dzięki, ale nie dam rady, nie mogę, za słaby jestem…”)
– bardziej efektywne zarządzanie energią w organizmie (przez to osoby mimo długich spacerów, klas aerobicu itp. zachowują świeżość umysłu, bo tej energii ‘starcza na więcej’, a nie jak u osób mało aktywnych, które czują się wiecznie zmęczone i nie mają energii na nic, a gdy będę musiały pokonać kilka schodów z rana, to planowanie reszty dnia mają ‘z głowy’ 😉 – do końca dnia są jak nieżywe, całkiem opadnięte z sił) oraz skumulowana energia nie odkłada się głównie w postaci tłuszczów w tętnicach, żyłach i pod skórą, a pod postacią glikogenu w mięśniach i wątrobie, by mogła być wykorzystana podczas następnego wysiłku fizycznego)
– zmniejsza się apetyt podczas wysiłku oraz także utrudniony jest dostęp do wszelkich ‘przekąsek’ (snacków) – kolejna ważna motywacja osób chcących zrzucić parę kg czy cm, poprzez zerwać ze swoimi ‘niezdrowymi nawykami żywieniowymi’ – no bo jeszcze nie widziałem nikogo, żeby podczas joggingu jadł np. paczkę chipsów 😉
– poprawiona praca mięśni (ich siły, wytrzymałości, twardości i wielkości 😉 , unerwienia, ukrwienia, odżywiania, wydolności, dotlenienia, regeneracji po wysiłku, zwiększenie zasobów skumulowanej w nich energii) – jak jesteśmy silniejsi, sprawniejsi, to rośnie jednocześnie pewność siebie, zwłaszcza jeśli chodzi o sytuacje zagrożenia i samoobrony (co niweluje stałe poczucie zagrożenia, lęku przed napaścią – dość sporo osób boi się wychodzić samemu na dwór, zwłaszcza po zmierzchu, lub chodzi z głową spuszczoną w dół, modląc się tylko, aby je nikt nie zaczepił…)
– spowolnienie procesu osteoporozy (spowolnienie dlatego, że osteoporozy nie da się zatrzymać i jest to proces, który u każdego występuje po ok. 30. roku życia, więc poprzez odpowiednie ćwiczenia fizyczne można jedynie spowolnić ten proces i odwlec jego ‘niepożądane skutki’ odczuwalne w podeszłym wieku)
– skuteczne przedłużenie niezależności i niepodległości od pomocy innych ludzi, przyrządów, sprzętów (np. skazani na dodatkową pomoc przy wstawaniu z krzesła, ubieraniu się, jedzeniu, myciu, zmuszeni do chodzenia o lasce, o kulach, używania wózków, wind, masek tlenowych, kosmodisków, czy stosowania różnych żeli, maści przeciwbólowych itd.) – praktycznie każdy z nas ma taką potrzebę samowystarczalności, ‘samozaradności’ i przez to nie chcemy być ‘uwiązani do kogoś’, czy uzależnieni od czegoś. Sytuacja w autobusie – chcemy mieć wybór odnośnie korzystania z siedzenia, a nie myślenia w kategoriach: muszę usiąść, bo nogi za słabe, by ustać…
– zwiększenie pewności siebie przy chodzeniu (zwłaszcza w podeszłym wieku, kiedy to wiele osób ma obawę przed upadkiem, przewróceniem się na chodniku, czy poślizgnięciu się na śniegu, lodzie – dlatego tylko część osób wychodzi na dwór gdy liście opadły i popadał deszcz, spadł śnieg, czy oblodziło chodniki)
– poprawa naszego nastroju i wyzwolenie uczucia przyjemności 😉 – wraz z wzrostem wysiłku fizycznego wytwarzają się hormony w naszym organizmie, np. endorfiny, które wprowadzają nas w stan zadowolenia (jak w przypadku osób zakochanych – to te same hormony) a nawet mogą przyprawić nas o euforię (ale to w skrajnych przypadkach – np. kończąc maraton, czy Tour de France nawet na ostatniej lokacie 😉 )
– uśmierzanie bólu – raz, że odwraca uwagę (gdy biegniemy, to skupiamy się na drodze i tempie biegu, a nie na bólu po przekłutym uchu 😉 ), a dwa – wytwarza się np. endorfina, która jest naturalnym ‘uśmierzaczem’ bólu (działa podobnie jak morfina, z tym że jest w pełni bezpieczna dla nas 😉 )
– poprawienie wizerunku i sposobu postrzegania własnego ciała – bo przy odpowiednim treningu możemy sobie wypracować ‘lepszą’ sylwetkę – przybrać/stracić trochę cm lub tu i ówdzie, wymodelować ciało na zgrabniejsze, czy bardziej zbliżone do jakiegoś tam ideału (Pamela, Eva Longoria, Britney Spears, Renata Beger, David Hasselhoff, Arnold Schwarzenegger, ‘Pudzian’ Rysio z Klanu 🙂 )
– i inne zalety 😛 – jest ich tak wiele, że każdy specjalista danej dziedziny czy to w medycynie (neurolog, okulista, ortopeda, onkolog, internista itd.), czy to z psychologii, socjologii itp. jest w stanie zamieścić własną listę ‘pozytywów’, jakie niesie aktywność fizyczna/uprawianie sportu.
Poza tym aktywność fizyczna (celowo unikam ciągle wyrażenia ‘wysiłek fizyczny’, bo nie musi on koniecznie oznaczać jakiegoś znacznego wysilania się, męki) jest także bardzo skuteczną metodą walki ze stresem oraz działa jako ‘odskocznia’ od naszych codziennych zadań, obowiązków, pracy czy wysiłku psychicznego. Jest także metodą na ćwiczenie tzw. ‘silnej psychiki‘ (wytrwałości psychicznej na problemy, trudności), co jest zwłaszcza przydatne w biznesie (aby się zbyt łatwo i szybko nie poddać, gdy konkurencja próbuje nas zniszczyć i biurokracja też nie jest po naszej stronie 😉 ), ale i nie tylko, bo także w życiu codziennym (kiedy życie się komplikuje, czekają nas nowe wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć, a myślimy, że nie damy sobie rady).
Co więcej, od dawien dawna wiadomo, że człowiek najlepiej funkcjonuje żyjąc w równowadze – nie tylko ze środowiskiem, ale i także z samym sobą, kiedy odpowiednio zbilansowany jest jego wysiłek psychiczny i fizyczny. Ostatnio często zapominamy o tym drugim (co jest główną przyczyną wielu schorzeń, chorób, czy ‘upośledzeń naszej funkcjonalności’), a i strona psychiczna też nie jest zbytnio zadbana (stąd stres, uczucie lęku, depresji, agresja, kompleksy itd.).
Jak się okazuje (co napisałem już powyżej), aktywność fizyczna wpływa na obie te płaszczyzny (nie tylko poprawia naszą ‘fizyczność’, ale także wpływa na psychikę – wzmacnia odporność psychiczną, skutecznie przeciwdziała stresom, ubarwia życie i plan dnia 😉 – lepiej chyba wyjść sobie w końcu z domu i pochodzić na świeżym powietrzu, pograć w nogę z chłopakami, pójść na aerobik czy na basen z koleżankami, niż siedzieć w domu jedenastą godzinę przed TV 😉 – pozwala się oderwać od gnębiących i przytłaczających nas myśli, nabyć pewności siebie, poprawić sposób postrzegania własnego ciała i ‘czucia się we własnej skórze’, czy po prostu nadać nam tempo i rytm życia (ćwiczenia poranne, gimnastyka, przebieżka), żeby być na obrotach, aby ciągle coś się działo 😉 zamiast osiągnąć szczyt lenistwa, dobić do dna stagnacji, popaść w totalna nieaktywność, nudę, zniechęcenie do czegokolwiek).
Jak sami widzicie – trochę tego jest, a i tak nie jest to cała gamma zalet 😉 Spisałem ją po to, bo do każdego przemawia inny argument – dlatego rzućcie jeszcze raz okiem na tę listę i poszukajcie sobie swojego celu/motywacji (np. walka z bezsennością, słabym krążeniem, mizerną kondycją, ‘zbędną wagą’, nabycie pewności siebie itd.), bo jak się okazuje samo hasło ‘sport to zdrowie’ nie przemawia zbyt przekonywająco dla wszystkich (bo wciąż zaledwie 10% Polaków uprawia sport albo regularną aktywność fizyczną – licząc tą, w czasie wolnym, poza pracami domowymi i praca zawodową).
Kolejnym argumentem (można wymieniać do znudzenia, wiem 😉 ) jest to, że aktywność fizyczna nic nie kosztuje! A to dużo lepsze rozwiązanie chyba, niż wydawanie setek albo i tysięcy złotych na maści, kremy, żele, leki, przybory usprawniające naszą funkcjonalność (kule, wózki, sprzęt do dializy, codziennej diagnozy itd.), lekarzy, fizjoterapeutów, konieczne masaże, terapie, zabiegi… które i tak mogą nie przywrócić nam sprawności fizycznej.
Dobra, tyle jeśli chodzi o suchy wykład ogólny o aktywności fizycznej 🙂 W następnych postach zacznie się konkretniej o tym, co warto ćwiczyć, jak to robić, jak zmieniać swoje nawyki na bardziej aktywne i tym samym zdrowsze.
Mam nadzieję, że komuś się ten post jakoś przyda i zachęci do aktywniejszego trybu życia, niż to prowadzi obecnie większość Polaków, Brytyjczyków, Europejczyków, Amerykanów…
Pozdrawiam serdecznie
Janek
PS Jeśli faktycznie udało się Wam go przeczytać (gratuluję wytrwałości 😉 ) i macie jakieś uwagi, spostrzeżenia odnośnie artykułu, to zapraszam do zamieszczenia ich w komentarzach 🙂
Wszystko pięknie zgadzam się, ale czasem zdarzają się też małe kraksy jak choćby w moim przypadku recently 😉
Witaj,
Świetny blog 🙂 Jeszcze jedna bardzo ważna i ciekawa zaleta aktywności fizycznej: ćwiczenia rozwijają mózg poprzez powodowanie wzrostu w nim neurotropowego czynnika pochodzenia mózgowego (BDNF). W zdrowym ciele, zdrowy duch 🙂 Pozdrawiam
Trafiłem tu przez Oresta i muszę powiedzieć, że blog zapowiada się ciekawie, sam dopiero niedawno doceniłem zalety regularnego wysiłku fizycznego. Dodałem do czytnika RSS, pozdrawiam 🙂
Witam nowych czytelników i dziękuję za komentarze 😉
Aniu:
nie zniechęcaj mi mojego audytorium do podejmowania aktywności fizycznej 😛 – w Twoim przypadku mamy do czynienia z uprawianiem SPORTU, a gdzie sport, tam element rywalizacji (czy to z przeciwnikami, czy to z samym sobą) oraz nierzadko także i RYZYKA, jeśli chce się przełamywać własne bariery. Dlatego i kraksy się zdarzają – każdy wie, na co się pisze 😉
Ale dobra myśl jest taka, że co Cię nie zabiło, to Cię wzmocni: kość obojczykowa -clavicle- parę miesięcy po tym, jak się zrośnie, będzie w tym miejscu około 2razy wytrzymalsza i bardziej odporna na złamania 🙂 ).
Poza tym na przyszłość jednak polecałbym metodę mikro-złamań w celu budowania mocnych kości, a nie makro- (czyt. całą kość na wskroś) 😛 Ale jak wiadomo – w świecie atletów metody ‘bezpieczniejsze’ nie zawsze są najskuteczniejsze, więc i tak wybór należy do Ciebie 😛
Darku:
dobrze, że dopiero co zaczynasz – potrzebuję ludzi na każdym etapie rozwoju fizycznego, coby otrzymać tym pełniejszy ‘feedback’/obraz od osób stosujących metody, o których będę pisał. Dlatego Twoje spojrzenie też jak najbadziej się liczy – nawet jakby zdawało się być ‘strasznie laickie’ (to odnosi sie do każdego, nie tylko do Cibie) 😉
Robercie:
dzięki za naświetlenie tego aspektu 😉 Co prawda wchodzimy tutaj głębiej w dział neurologii, ale przyznam szczerze, że tego aż tak szczegółowo nie wiedziałem (punkt dla Cibie 😛 ).
Znałem jedynie ‘ogólny, pozytywny wpływ’ aktywności fizycznej na pobudzanie części mózgu odpowiedzialnej za ruch (oraz rozwój inteligencji kinestetycznej/motorycznej), bo wykonując powoli jakiś złożony ruch (skupiając się na nim) aktywizujemu mięśnie, których na codzień nie używaliśmy, albo których ‘w ten sposób’ nie używaliśmy (co ma miejsce np. podczas yogi, czy chociażby w przypadku osób praworęcznych podczas szczotkowania zębów lewą ręką 😉 ). Ponadto słyszałem też o tym, że ćwiczenia fizyczne są dobrym ‘lekiem’ na depresję (podejrzewałem, że po prostu ze względu na tę endorfinę, o której pisałem w poście), ale jak się przed chwila dowiedziałem, dzięki Robertowi ;), kryje się za tym drugi powód – niski poziom wydzielania się białka BDFN w organiźmie (czego przyczyną może być chroniczna ekspozycja na stres/hormon stresu – Kortykosteron) jest utożsamiany z nastrojami depresyjnymi, czy nawet stanem depresji. Poziom ten możemy podnieść własnie za sprawą ćwiczeń fizycznych i tym samym zmniejszyć prawdopodobieństwo depresji, a także eczma’y (wyprysku), czy epilepsji (padaczki) 😉
Ponadto BDNF wspomaga rozwój neuronalny mózgu człowieka w wieku dorosłym (mimo, że i tak większość połączeń neuronalnych wytworzyła się już w wieku pre-natal’nym, tj. przed narodzinami). Więc wniosek: jesli chcemy dalej sie rozwijać neuronalnie (rozwój zmysłów, kontroli i precyzji wykonywanych ruchów itd.) oraz zmniejszyść ryzyko popodania w depresję to dobrą na to metodą są właśnie ćwiczenia fizyczne 😉
Pozdrawiam serdecnzie
Janek
a co sądzicie o stwierdzeniu, że sport jako rekreacja to zdrowie a sport zawodowy to kalectwo?
Sebastian:
Z Jankiem już dawno uznaliśmy, że sport to zdrowie póki nie jest zawodowy. Stąd preferujemy aktywność fizyczną w której obowiązkowo podstawą jest zdrowie, kondycja i przyjemność (u mnie priorytet ma przyjemność) 🙂
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Ahoj Sebastianie 😉
Powiem tak: kusi, żeby się zgodzić z Tobą, ale jednak się nie zgodzę 😉
Bo to też zależy, o jakim sporcie mówimy – wśród żeglarzy (Sailing), czy golfistów, szachistów, scrabblistów, saneczkarzy, zawodników układających kostkę Rubika na czas, wioślarzy i w wielu wielu innych dyscyplinach myślę, że bardzo mało osób (mówię o elicie, poziomie zawodowym) ma zrujnowany organizm od wewnątrz i określiłbym ich mianem ‘niezdrowych’ (bo z zewnątrz to i można wyglądać niby zdrowo, ale to co się dzieje w środku organizmu już tak ‘fajnie nie musi wyglądać’ – jak np. u Body-Builder’ów (kulturystów)).
Nawet gdy popatrzymy na np. Majkę Włoszczowską (ME 2009 w MTB 😉 ) – myślisz, że jej zdrowie jest dużo mocniej zrujnowane, niż przeciętnego Brytyjczyka, Amerykanina (gdzie ponad 40% z nich cierpi na skutki wywołane nadwagę lub otyłością; w samym USA liczba sięga 97mln (2008, http://www.nhlbi.nih.gov/)) ? Ja bym był zdania, że Majka ma dużo lepsze zdrowie (mówiąc ogólnie), a mam pewne wyobrażenie, o tym, jak jej dieta może wyglądać 😉
Bardziej to powiedzenie by było adekwatne do sportów z dziedziny np. ‘wysoce-ekstremalnych’: Free-Ride, podnoszenie ciężarów, nurkowanie ‘na czas’, czy ‘na głębokość’ (aby bić rekordy w głębokości zanurzenia na jednym wdechu – nie wiem, jak brzmi dokładna nazwa tego sportu), ‘akrobacje motocrossowe’, łamanie cegieł głową itd., gdzie swoje ciało trzeba nie tyle, co popychać do granic wytrzymałości, ale ją nierzadko nawet przekraczać…
Ale i tak nie zapominajmy, że terminy ‘zdrowy’, ‘niezdrowy’ (lepszy-gorszy, szybszy, ładniejszy itd.) trzeba odnosić do pewnego ‘standardu’, do średniej, jaką teraz jest człowiek prowadzący tzw. ‘sedentary life’ (osiadły tryb życia), posiadający dość wiele ‘popularnych, trendy i na topie’ 🙂 chorób układu krążenia, ukł. nerwowego itd., dlatego sportowców bym właśnie do takiego modelu przyrównywał, ale to jest mój pogląd 😛
A jaki jest Wasz?
Ten blog fajnie wpasował się w aktualny moment mojego życia, gdyż właśnie, po dłuższej przerwie zamierzam zwiększyć swoją aktywność fizyczną. Wybrałem to, co zawsze lubiłem najbardziej, czyli rower 🙂 Ostatnio trochę się zaniedbałem, pojawiły się nawet problemy z ciśnieniem i chociaż zawsze byłem tzw. chuderlakiem (”sama skóra i kości!”) to i tzw. oponka się uwidoczniła. Także moją motywacją jest poprawa ogólnej sprawności, kondycji, zrzucenie paru kg i po prostu – większa aktywność. Zamierzam wziąć się za siebie dość kompleksowo i połączyć aktywność ze zdrowym odżywianiem, liczę na porady także w tym aspekcie 🙂
Mam pytanie do Janka – czy rower, rekreacyjna, codzienna (albo kilka razy w tygodniu) jazda pozwoli poza ogólnie lepszym samopoczuciem i poprawą sprawności nadać ciału “dynamizm”, wykształcić mięśnie (tzn. łydek na pewno ;)) lub po prostu je wzmocnić, celem lepszego czucia się we własnym ciele? Czy dobrze jest łączyć rower z inną aktywnością, jeśli tak, to z jaką?
Ciekawy blog, dodałem do RSS 🙂
Pozdrawiam
Mateusz
Mateuszu! Herzlich Willkommen bei meine blog (czy jakoś tak) 😛
Powiem tak: rower – popieram wybór (witaj w klubie) 😉 Ale na starcie już powiem, że najlepiej jest się nie ograniczać tylko do jednej dyscypliny sportu (mówię tu wciąż o względach rekreacyjno-zdrowotnych).
Z ciałem ‘stety/niestety’ jest tak, że nie lubi monotonni. Poza tym nie istnieje coś takiego, jak ‘idealny sport’ (który by działał na każdy aspekt rozwoju naszego ciała ‘najlepiej’), tak samo jak to ma się z dietą – ‘dieta cud’, to fikcja 😉 .
Ja przede wszystkim namawiałbym (o czym konkretniej napiszę w następnych kilku postach, na których to temat jeszcze zbieram sobie myśli ‘do kupy’ 😉 ) do urozmaicenia swojej aktywności fizycznej, jak to tylko możliwe (tj. zarówno ‘od czasu do czasu’ granie w gry zespołowe, uprawianie trochę gimnastyki, wyuczenie w sobie nawyku codziennego chodzenia po parę tys. kroków dziennie (3-7km/dzień), ćwiczenia domowe i jeszcze najlepiej jakiś/jakieś ulubione dyscypliny sportu, które sprawiają Tobie przyjemność).
Tak więc w Twoim przypadku dobrym pomysłem było by np. wykonywanie ‘uzupełniających’ np. domowych ćwiczeń fizycznych (tudzież na siłowni), żeby wzmacniać mięśnie grzbietu i brzucha, czego zbytnio nie osiągniesz na rowerze itd. itd. Nie chce się znów zbytnio rozpisywać, bo o tym konkretniej będzie kolejny post, więc nie chcę aby był on skondensowany i widoczny tylko w tym komentarzu 😉
Ogólnie tylko zaznaczę, że rower ‘nie działa zbyt skutecznie’ na koordynację, zwinność, czas reakcji… a także i dynamiki (tzw. ‘zrywu’) nie wypracujesz za jego pomocą aż tak dobrze, jak to możesz osiągnąć, podejmując się również innych, uzupełniających ćwiczeń fizycznych (bo rower głównie ‘działa’ na siłę nóg, wytrzymałość siłową, wydolność i szybkość, mówiąc bardzo ogólnie). Chyba, że masz na myśli dynamizm jedynie na rowerze (dynamiczne przyspieszanie, zryw), to aby opuścić skrzyżowanie jako pierwszy, ruszając spod świateł 😉 to wtedy i samą jazdą na rowerze poniekąd możesz i to osiągnąć 😉
Pozdrawiam serdecznie
Janek
Moim zamiarem nie było zniechęcać nikogo żeby był aktywny. 😉 Sama jestem aktywna i wsiadłam już na rower, myślę jeszcze o patencie żeglarskim. Pozdrawiam.
Hej hej Wszystkim! 🙂
Orest:
Tak, zgadzam się przyjemność to podstawa:)))
myślę sobie, że nieraz jest tak jak wchodzi na pierwsze miejsce zdobycie kondychy to się nieraz nie chce i wtedy ta przyjemność lekko znika..
Jan:
dokładnie, nie ma co popadać w schematy, najważniejsze to chyba te trzy podstawowe czynniki jakie wymienił Orest – zdrowie, kondycja i przyjemność. :))
Zalety aktywność fizycznej jakie wymieniłeś są tak ‘zgrabnie’ napisane, że powinno się to drukować dla dzieci w podstawówce 😀
Sebastian:
Nie pomyślałem w ten sposób o zniechęcaniu się wielu osób. Chyba faktycznie tak jest, że wiele osób zaczyna uprawiać sport, aby zrzucić kg, poprawić kondycję, a że to długo trwa to się zniechęcają. Przypadkiem mnie oświeciłeś – wielkie dzięki 🙂
Pozdrawiam Cię radośnie,
Orest
Racja Panowie 😉
Tak sobie właśnie myślę, że faktycznie – jeśli nie odkryjemy w sobie przyjemności czerpanej z wysiłku/aktywności fizycznej, nie będzie ona nam sprawiała radości, to same czynniki takie jak ‘zdrowie i kondycha’ mogą być niewystarczające na dłuższą metę.
Ten wątek będę musiał doprecyzować w jednym z kolejnych postów, bo narazie to on się gdzieś tam pojawiał, przewijał w moich odpowiedziach i postach, ale czas poświęcić mu maksimum uwagi – bo co z tego, że np. marszo-biegi są zdrowe, jak i tak ktoś woli bardziej grać w Wii, czy PS4-kę, bo to jest dla niego po prostu przyjemne – on nie potrzebuje przecież żadnej innej zachęty, czy nikt nie musi mu za to płacić – “ROBI TO BO LUBI” FULL STOP.
Dlatego to jest dla mnie wyzwanie aby wzbudzić, wyzwolić ducha sportu/rekreacji jako sposobu przede wszystkim na czerpanie przyjemności, bo myślę że to jest właśnie ten decydujący czynnik powodujący, czemu większość osób ‘sparza’ się do aktywności fizycznej (bo np. ktoś na pewnym etapie odkrywa, że to nie jest fajne, przyjemne – np. podczas lekcji W-F’u).
Czyli nowe brzmienie mojego założenia to: żyj aktywnie dla przyjemności (uprawiaj sport, dyscyplinę jaką lubisz), a zdrowie i inne korzyści przyjdą po drodze 🙂 Czy inaczej: najpierw szukaj przyjemności w sporcie (zwłaszcza rekreacyjnym), a korzyści same przyjdą 🙂
Żyj aktywnie 😉
Janek
Janek:
Dość radykalne posunięcie jeśli chodzi o to nowe założenie, lecz zgadzam się z nim. Tak samo z tym, aby “robić w życiu to co się chce, a pieniądze będę efektem ubocznym” 🙂
Pozdrawiam radośnie,
Orest
Świetny blog – miło się czyta i co najważniejsze pożytecznie ;)właśnie od niedawna zabrałam się za swoją kondycję – skutki już są oczuwalne: bezsenność mija, dużo lepszy humorek i siła ducha rośnie z każdym dniem…
Pozdrawiam serdecznie i z pewnością tutaj jeszcze zawitam 😉
świetny wyklad 😉
gratuluje;P