Wiemy po co, wiemy czemu chcemy (a nie, że ‘powinniśmy’ – wolałbym unikać takiego podejścia, że ‘muszę’, że ‘trzeba’ – robię to bo chcę 🙂 osiągnąć korzyści itd.), wiemy jak to robić bezpiecznie (aby zapobiec kontuzjom) i wiemy czego się mniej więcej można spodziewać (odnośnie zmian w naszym ciele – wysmuklona sylwetka, więcej masy mięśniowej, mnie tłuszczyku itd.) Czas więc nadszedł, aby w końcu się zaktywizować.
Just Do It! 🙂
Zacznijmy chodzić! I w zasadzie tu mógłbym zakończyć post 😛 (ew. przewiń jeszcze na dół strony by zobaczyć, jak to osiągnąć, a jeśli nie jesteś ‘przekonany do chodzenia’, to czytaj dalej).
Szok? Tylko tyle? Po prostu chodzić ? – też mi Ameryka… No dobra, ale zadajcie sobie pytanie ile czasu dziennie poświęcanie na przemieszczanie się ‘z buta’, pieszo? I co? Nie jest prawdą, że macie bilety autobusowe/tramwajowe (aby pojechać do miasta, na uczelnię, do sklepu, urzędu, znajomego itd.) lub zabieracie się wszędzie własnym autem, korzystacie z wind, gdzie jest taka możliwość…
Chodzenie jest dla człowieka najlepszym lekarstwem
– Hipokrates
Niestety wraz z postępem cywilizacyjnym próbujemy udogadniać sobie życie, jak tylko się da: ‘inwestujemy’ w wygodne kanapy, duże auta, korzystamy z wózków w sklepie (najlepiej, gdyby były z silniczkiem i można było w nich samemu usiąść), torb podróżnych na kółeczkach, wind… w ogóle najlepiej się zdezaktywować, no nie? 🙂 Tylko sęk w tym, że kto jest mniej aktywny, ten się szybciej starzeje (wiek biologiczny, zapisany w kodzie DNA), przez co skraca się jego długość życia (nie mówiąc już o jakości, ale nie mnie oceniać 😛 ) – przeczytaj ten krótki artykuł Śmierć na Kanapie. Moja polonistka lubiła opisywać i komentować np. styl życia młodego człowieka, mówiąc np. coś w stylu: ‘Taki człowiek sobie siedzi na kanapie jak taka lebioda [roślina] i jedyne co robi, to sobie gnije, rozkłada się i jeszcze myśli, że jest fajny [cool, jazzy, trendy], bo sobie tak może posiedzieć…’ 😉 I faktycznie jest to czasem główne zajęcie takich ‘wygodnickich’ osób – gnicie (również w dosłownym sensie) 😛 Ale jak kto woli – ktoś chce siedzieć godzinami przed TV, kompem itd. – jego sprawa. Problem w tym, że taka osoba za parę lat ujrzy siebie w lustrze i pomyśli – co ja z sobą zrobiłem? Ło Jezu – ale ja brzydki jestem – cera jak u palacza… co to za fałdy na brzuchu?! Gdzie się podział mój ‘zestaw dyskotekowy’ z czasów studniówki 🙂 ? itd. itd.
- Czemu chodzenie?
Krótko: bo jest to podstawowa umiejętność, jaką praktycznie każdy nabył i ponadto nie wymaga żadnego nakładu finansowego, aby ją ‘wcielić w życie’ (innymi słowy: najprostsza aktywność i metoda na uzyskanie korzyści opisanych tutaj). Można chodzić wszędzie i ‘we wszystkim’: na boso (np. po domu, po trawie w ogródku za domem, po plaży…), w klapkach, sandałach, butach sportowych, górskich, szpilkach, drewniakach… – najważniejsze, aby były dla nas wygodne (bo w przeciwnym razie mogą nas zniechęcić do chodzenia, oraz zaszkodzić naszym stopom, a nawet kręgosłupowi). Oczywiście dobrze by było, aby były to buty dopasowane do aktywności jaką podejmujemy – np. spacerować można nawet i w klapkach, ale np. do szybkiego marszu już lepiej lepiej mieć buty sportowe (tzw. do joggingu, biegania – popularne ‘adidaski’ 🙂 ).
Co ciekawe – chodząc (zwłaszcza podczas Nordic Walking) spalamy niemal tyle kalorii (nawet 30-40%), co podczas joggingu (truchtania), a jednocześnie, ze względu na specywikę ruchu, chód jest nieinwazyjny dla stawów (bo występują 3-4razy mniejsze obciążenia na jedną nogę niż podczas biegu), przez co jest zalecany nawet i osobom otyłym (i cierpiącym na cukrzycę), osobom starszym, więźniom (tzw. spacerniak – podstawowa forma aktywności z myślą o zdrowiu) czy chociażby niektórym sportowcom, jako element superkompensacji (aktywnego wypoczynku, który przyspiesza tempo regeneracji po wysiłku). Nie wspominając już zapobieganiu/zwalczaniu żylaków, hartowaniu organizmu itd.
- Technika:
Istotna rada odnośnie techniki chodzenia, to abyśmy chodzili ‘swobodnie’ – sami z czasem wyczujemy, jak nam się najprzyjemniej chodzi (w sumie od wielu lat powinniśmy mieć wypracowaną tę poprawną technikę, ale że wiele osób chodzi ‘w stresie’, patrzy się tylko pod nogi, oddycha szybko i płytko, ręce w kieszeniach, nogi stawiają jak kije – twardo, tłuką piętami o beton jak cyborgi lub poruszają się jak ‘kaczki’ –> niektóre panie w szpilkach 🙂 ). Naturalna, wygodna technika, to płynne i wiotkie kołysanie biodrami, pracowanie rękami naprzemiennie do nóg (prawa ręka wraz lewa noga itd.), plecy wyprostowane (bez garba), głowa uniesiona do góry, starajmy się oddychać naturalnie – przeponą (aby nam się brzuch wypinał podczas wdechu), chyba że idziemy trochę szybciej, to wtedy potrzebujemy pracować klatką piersiową, barkami, aby uzyskać ‘mocniejszy’ wdech.
Sugerowałbym stopniowo zwiększać czas albo/i dystans chodzenia, korzystając z poniższych wskazówek np.:
- Namówmy przyjaciela, bliskich, znajomych z pracy, szkoły, uczelni itd. do chodzenia wraz z nami (jak są ‘oporni’ odeślijcie ich do mnie 😛 ) – znajdźcie kogoś dla towarzystwa, aby było raźniej, aby było z kim pogadać całą drogę, aby ten czas spaceru fajnie mijał – łączenie celów przyjemnościowych, socjalnych oraz zdrowotnych przy okazji 🙂
- Brak kompana – weź MP3-kę, IPOD’a, słuchaj muzyki, radia, audycji, prezentacji, materiałów powtórkowych z wykładu, kursu językowego itd. – 2 w 1 🙂
- ograniczajmy przemieszczanie się autem – nie mówię, że musimy iść ‘z buta’ np. z Łodzi do Warszawy, gdy mamy umówione tam jakieś spotkanie, ale przynajmniej będąc w mieście parkujmy nie pod samym sklepem (często na miejscu dla niepełnosprawnego – jeśli chcesz ‘na stałe zająć jego miejsce/nim zostać’ to powiem Ci, że jesteś na dobrej drodze 🙂 ), a np. przecznicę, dwie wcześniej, na innym parkingu itp. by móc kawałek drogi przejść. Gdy masz załatwić parę spraw w mieście, to postaw auto w jednym miejscu i resztę już pokonaj pieszo (nie wspomnę już o podjeżdżaniu ‘po bułki za rogiem’ 🙂 ). Ponadto jeśli mamy faktycznie daleko do pracy, na uczelnię, do znajomego, to dobrą alternatywą jest dojeżdżanie rowerem, na rolkach, na desce, hulajnogą czy czymkolwiek chcemy – powiem Wam, że o ile w Polsce to nie jest jeszcze zbyt popularne, to za granicą (UK, Szwecja, Dania, Belgia, Hiszpania itd.) jest to jak najbardziej stosowane i funkcjonuje bardzo dobrze (rower można postawić gdziekolwiek, niemal do wszystkiego da się przypiąć, korki uliczne ‘nie istnieją’, nie mówiąc już o rolkach :P, bez względu na pogodę, ruch uliczny czas dojazdu do pracy zawsze taki sam – samochodem jednak raz jedziesz 20min, innym dwa-trzy razy dłużej). Co ciekawe, np. w Sztokholmie nie ma tak, że rowerami jeżdżą tylko Ci, co mają ‘supersprzęt’ albo czują się ‘profi’- tam prawie każdy ma rower ‘z drugiej ręki’, a ponadto nierzadko widzi się nawet ludzi w gajerkach dojeżdżających do biurowca, czy choćby do Europahuset (instytucja UE) ! – czyli jednak można 🙂 ). Cała kwestia leży w tym, aby się po prostu przestawić na bicykl, albo chodzenie – zmieniać powoli nawyki. Chyba że uwielbiacie wściekać się na poranny korek, gotować się w aucie, gdy Słońce przyświeci, tracić czas na dotankowywanie auta z rana, na skrobanie szronu z szyb, wkurzać się na cyklistów, że nas wyprzedzają 🙂 i w ogóle być zestresowanym już od rana, to radzę brać auto 😛
- ograniczajmy jazdę autobusem, tramwajem, taksówką (oraz metrem – to akurat dotyczy rodaków w dwóch największych polskich miastach – Londek i W-wa 🙂 ) – wysiadajmy przystanek, dwa wcześniej albo przy dojeżdżaniu do centrum, tuż przed ‘wpadnięciem w korek’ – z buta często zajdziemy szybciej i nie będziemy musieli wąchać pach swoich rodaków w zapchanym Ikarusie 🙂 itp.
- ograniczajmy korzystanie ze schodów ruchomych, wind – jeśli mieszkamy na piętrze, na które zbyt ciężko nam jest wejść pieszo, to jadąc windą wysiadajmy piętro niżej, potem dwa, trzy… Pewnego dnia może i dojdziemy do wniosku, że z windy nie musimy i nie chcemy korzystać 😉 )
Tyle na początek. Jeśli zaszczepimy w sobie tę podstawową aktywność – chodzenie (tudzież rower, wrotki, hulajnoga… jako podstawowy środek lokomocji, zwłaszcza w mieście – akcja ‘go green’ 😉 ) – w drodze do pracy, szkoły, znajomych, sklepu, na siłownię, lekcje angielskiego, do kina, kościoła, wypożyczalni płyt, do dentysty, zegarmistrza itd. – to jesteśmy w połowie, a może i dalej, drogi do sukcesu aktywnościowo-zdrowotnego 🙂
Żyj aktywnie 🙂
PS Pytania, spostrzeżenia, uwagi… – komentujcie śmiało, właśnie po to tu jesteśmy – wymieńmy się myślami 🙂
zdecydowanie taki post motywuje 🙂 raczej poruszam się pieszo, bo znowu do szkoły mam koło 20 minut, do miasta 10… ale może warto pomyśleć nad tym by na drugi koniec mieściny od czasu do czasu po prostu przejść, no i przede wszystkim ‘spacery z mp3’ :))
Witam
Do podstawowych form ruchu dołożyłbym:
-pływanie,od urodzenia umiemy pływać,ale zapominamy bo nie korzystamy
-wspinanie,od zarania dziejów,przed niedźwiedziem na drzewo np 😀
-walczyć
-przyjemności i rozkosz 😛
Nordic Walking,na chwile dobre ale ciekaw jestem jak takie odciążenie długotrwałe ma wpływ na stawy.Jakby nie było mm antygrawitacyjne , stabilność,balans ciała potrzebują bodźców długodystansowych:).U soób z chorobami układu ruchu ,które są bez możliwości powrotu do zdrowia bardzo dobre wyjście.Natomiast u zdrowych hmm..Może są jakieś badania na ten temat??
Pozdrawiam
Maćku/Macieju 🙂
Co do wymienionych ‘naturalnych/wrodzonych form aktywność’ jak najbardziej się zgodzę – posiadamy je, o ile z nich korzystamy. Ja np. praktycznie nigdy w życiu nie pływałem aż do czasów gimnazjum, kiedy to mieliśmy szkolne zajęcia na basenie i co? Miałem spore opory przed pływaniem, szczególnie przed ‘oddychaniem’ pod wodą. Ostatnio znów podjąłem próbę nauczenia się tego ‘oddychania’, bo aż mi głupio, gdy małe, 4-ro letnie dzieci wskakują do wody i pływają ‘podświadomie’ np. kraulem – bez żadnych oporów, kiedy mnie wciąż niemal panika zżera, gdy płynąc kraulem próbuję pozyskąć tlen 🙂 Use it or lese it…
Jeśli chodzi o ten Nordic Walking, to znów odwołuję się do tego, co już nie raz wspomniałem – nie ma czegoś takiego jak ‘idealne ćwiczenie’. Bez znajomości badań jesteśmy w stanie przewidzieć, że jeśli od dziś zaczęlibyśmy chodzić jedynie z kijkami, to w porównaniu do tych, co chodzą bez kijków (przy porównywalnych warunkach: dystans, czas, prędkość, uformowanie terenu, masa właściwa itd.) gęstość naszych kości nóg, kręgosłupa i miednicy by zmalała (przyspieszył by proces osteoporozy, bo są mniejsze obciążenia na owe kości), natomiast mielibyśmy za to mocniejsze kości rąk – coś za coś 🙂 Ze stawami podobnie – ‘słabsze’ stawy nóg itd., a rąk – wzmocnione.
Jednak napisałem o Nordic-Walking dlatego, że ‘samo chodzenie’ może się z czasem znudzić (a kijki, to zawsze jakaś odmiana 🙂 ), a poza tym idąc z kijkami zużywamy ok. 50% więcej energii, co może być bodźcem motywującym do zaktywizowania się osób chcących zrzucić ‘trochę ciałka’ 🙂
Poza tym jeśli ktoś stanie przed dylematem: kolejna godzina przed kompem, lub wybrać się na dwór z kijkami (i tym samym spotkać się ze znajomymi, którym spodobała się taka ‘nowa’ aktywność), to na pewno lepszym (tj. zdrowszym) wyborem będzie wyjść na taki spacer. Bo bezruch jest bardziej szkodliwy niż wszelka, nawet mała aktywność fizyczna – mówiąc ogólnie. Dlatego…
…Żyj aktywnie 🙂
Janek
PS Maćku: Poszukam jakiś raportów i wyników badań naukowych na ten temat i ew. podeślę Tobie ciekawe linki, jeśli chcesz 🙂 Daj znać.
Bardzo miły post 🙂 Trafiłam,bo właśnie jestem po pierwszym maszerowaniu 😉 Dziś zaczęłam.Chodziłam na basen i siłownię,ale ze względów finansowych…wiadomo 😉 Ale coś trzeba robić,więc postanowiłam chodzić!I nie chodzi tu tylko o mnie,ale chcę wyciągnąć syna,żeby też się ruszał.Więc maszerujemy razem :)Ogólnie bardzo lubię chodzić,i jak tylko mogę,to poruszam się na własnych nogach :)Ale co innego wyjść gdzieś,bo muszę a co innego odejść od kompa i iść ,bo chcę!Bez pośpiechu,”zalatania”,za to z “niebieskimi migdałami” w głowie 😉 Życz mi wytrwałości 😉
Lea – witaj na blogu 🙂
I od razu też dziękuję za Twój komentarz – każdy argument, aby się przejść jest dobry 🙂
Ja nawet jak miałem bilet miesięczny (autobusowy) to i tak czasem wracałem ze szkoły pieszo (mimo, że do domu miałem ok 5km). Teraz na uczelnię mam ok. 2,5km i nigdy nie korzystam z komunikacji miejskiej – jakoś nie widzę sensu dodatkowego płacenia za ‘odbieranie sobie zdrowia’ – jeśli siedzimy nieruchomo 3-6godzin to czy faktycznie jest sens w jak najszybszym przetransportowaniu się (w pozycji ‘nieruchomej’ – autobus, auto) do biurka domowego komputera lub przed TV? Moim zdaniem nie jest to, delikatnie mówiąc, dobre rozwiązanie – a zwłaszcza na dłuższą metę.
Organizm ludzki potrzebuje balansu – im więcej siedzimy ‘w ławce’, przed biurkiem tym częściej powinniśmy się z niego poderwać, ‘rozprostować kości’, poruszać się (np. po pracy, uczelni postarajmy się przejść chociaż kawałek drogi pieszo, aby się dotlenić, zrelaksować i rozprostować), chyba że chcemy np. dołączyć do “szczęśliwego” grona 80% europejczyków cierpiących na bóle kręgosłupa 😉
Wytrwałości oczywiście Ci życzę! 🙂 Pamiętaj, żeby urozmaicać to chodzenie, jak tylko się da (różne ścieżki, czasem park, wycieczki, góry, plaża, różne tempo, różne dystanse, różni towarzysze w razie potrzeby 🙂 itp.) – wtedy na pewno dłużej w tym wytrwasz – czerpiąc stale przyjemność 🙂
Żyj aktywnie 🙂
Janek
o kurcze Janek, tutaj czuję się jak w domu…. kiedys często chodziłąm do pracy na nogach i widziałam wszystkie pory roku – i najprzyjemniej jest w parku, z daleka od aut. Czas się zawsze znajdzie tylko trzeba chcieć, nawet jeśli trzeba wstać 30 minut wcześniej… ja jestem jak najbardziej ZA! 🙂 do pracy jeżdzę autem tylko czasami, i to naprawdę jest bardzo przyjemna część dnia z rana taki spacer…
Ostatnio widziałem ciekawy artykuł z cyklu ‘Dzień bez auta’, w którym jeden Manager z Petro-Canada, argumentując dlaczego nie jeżdzi autem do pracy, tylko chodzi pieszo, powiedział, że chodzenie do pracy daje mu możliwość zobaczenia trochę więcej ‘dnia’ niż widziałby, jadąc autem.
Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym tego dnia by praktycznie w ogóle nie widział, jeśli nie odstawiłby auta, co nie wpływałoby na niego zbyt pozytywnie i motywująco – nie pozwoliłoby mu naładować ‘naturalnych akumulatorów energi’ po pracy, a tacy managerowie muszą być przecież efektywni cały rok 🙂
…tak więc:
– ładowanie akumulatorów
– ‘odskocznia’ po pracy, szkole, czy innych stresujących sytuacjach…
– rozluźnienie mięśni (naturalny automasaż karku, pleców, rąk…), rozprostowanie kości
– wypłukanie toksyn z organizmu (powstałych w wyniku stresu, spiętych mieśni)
– możliwość spotkania kogoś na trasie (w aucie chyba nikogo nowego nie spotkamy 😛 ), pogadania o czymś innym niż praca, czy trygonometrii przed kartówką 😛
– nie stresowanie się podróżą (korki, ‘seria czerwonych świateł’, ‘kapeć’ itd.)
– spalanie tłuszczyku, kalorii
– zobaczenie trochę więcej ‘dnia’ za dnia 🙂
– aktywny wypoczynek rodzinny, czy z paczką znajomych (np. weekendowy wypad w góry)
– aktywizowanie dzieci i dostrzeganie ich radości z ‘zabawy na zewnątrz’ 🙂
– poczucie, że robi się po pracy coś przyjemnego i prozdrowotnego za razem 🙂
…mało powodów aby zacząć więcej chodzić? 😛 Reszta już należy do Was… 😉
Żyj aktywnie 🙂
Janek